Różnica między kiepskimi a dobrymi butami jest taka, że te pierwsze, kiedy ulegną uszkodzeniu lub większemu zużyciu po prostu lądują w śmietniku. Dobre buty natomiast da się, a może co ważniejsze, chce się, naprawiać i restaurować. Tak się złożyło, że dwie pary moich butów osiągnęły stan wołający o pomstę do nieba. A ponieważ były to buty z kategorii tych ulubionych oraz bardzo lubianych, to zacząłem szukać fachowca, który podjąłby się zadania, jakim była naprawa obuwia.

Niestety, zdecydowana większość zakładów szewskich z galanterią, jakie obecnie funkcjonują swoje możliwości ogranicza jedynie do przyklejenia kawałka gumy do podeszwy albo nabicia fleków. Bardziej skomplikowana naprawa obuwia to reakcje w stylu “nie da się”, “nie warto” albo “będzie pan zadowolony” i “dogadamy się” – przy czym te ostatnie wypowiadane są najczęściej przez osoby, których warsztat i aparycja sugerują coś zupełnie przeciwnego. Niestety, zakłady oferujące naprawę klasycznego obuwia to rzadkość.

Skala zniszczeń

Berwick

W moim przypadku solidnej naprawy wymagały dwie pary butów. Pierwszą z nich były Brewicki. Ponieważ bardzo dużo chodzę pieszo udało mi się w nich dosłownie zmasakrować podeszwę, a zwłaszcza jej przód. Po prostu starłem ją, razem ze szwami i to mimo zabezpieczania ich metalowymi blaszkami. Blaszki swoją drogą też pościerałem i poodbijałem i efekt koniec końców był bardzo słaby. W zasadzie byle potknięcie groziło już oderwaniem całej podeszwy. Co zresztą widać na poniższych zdjęciach.

Florsheim

Bordowe “Florki” to moje ulubione buty. Są wygodne (i to od pierwszego założenia!), mają efektowny kolor i jak dla mnie, mają w sobie to coś, co sprawia, że dobrze mi leżą. W ich przypadku problemem nie było zużycie podeszwy (już wcześniej podzelowanej). Kłopot dotyczył pęknięcia ich tylników. W obu butach “padły” niemal jednocześnie i tym samym buty wypadły z kategorii używanych. W okolicznych zakładach szewskich  odpowiedzi były mniej więcej takie, że się nie da, albo, że się nie opłaca. Ja się jednak uparłem, że musi się dać naprawić i nawet ma szansę się to opłacać bardziej niż kupno nowych butów.

Pierwsze wrażenie

Zrobiłem na szybko telefonem kilka zdjęć i wysłałem zapytanie do pana Dariusza, czy według niego da się coś z tym zrobić czy nie. Jeszcze tego samego dnia otrzymałem odpowiedź z propozycją kontaktu telefonicznego w celu dokładniejszego opisu usterek i oczekiwań. W trakcie rozmowy telefonicznej doprecyzowaliśmy zakres, porozmawialiśmy o butach i ich podeszwach w ogóle – bardzo miło, bardzo kulturalnie i bardzo rzeczowo. Następnie zabrałem się do wysyłania butów i… zajęło mi to prawie miesiąc. W każdym razie, po tym jak już wreszcie udało mi się je wysłać, oczekiwanie na ich powrót trwało mniej więcej półtora tygodnia.

Podsumowując, pierwsze wrażenie wyszło bardzo na plus.

Wrażenie właściwe

Rozmowa rozmową, ale ostatecznie liczy się, czy naprawa obuwia przyniosła oczekiwany efekt.

Berwicki

W trakcie rozmowy z panem Dariuszem ustaliliśmy, że poza wymianą podeszwy zastosujemy również zelówkę. Ja poruszam się po mieście głównie pieszo. Moja dzienna marszruta to w sumie około 10-12 km. Nawet używając butów rotacyjnie z innymi, dostają one niezły wycisk i skórzane podeszwy mocno to odczuwają, stąd decyzja o podzelowaniu.

zobacz też: Podzelować czy nie podzelować?

Wizualnie do naprawy nie mam żadnych zastrzeżeń. Technicznie? Przed napisaniem tego tekstu postarałem się w butach trochę pochodzić (uczciwie – założyłem je trzy razy, czyli w moim przypadku przeszedłem w nich około 30 – 40 kilometrów). Nie odczuwam spadku komfortu użytkowania – jak były wygodne tak zostały (może tylko stały się nieco sztywniejsze, ale to może być moje urojenie, o czym jeszcze niżej). Pomimo zafundowania im solidnego spaceru (w tym jednorazowej wędrówki w deszczu – tak się złożyło), na butach, zwłaszcza w newralgicznych miejscach, nie pojawiły się dawne ani nowe uszkodzenia. Oczywiście, trwałość naprawy można będzie w pełni ocenić po miesiącach użytkowania, z drugiej strony, przebyty w nich po naprawie kilometraż wydaje się być już całkiem rozsądnym testem na wytrzymałość.

“Florki”

Tu sytuacja była inna. Naprawy wymagała nie podeszwa ale cholewka. Pęknięcia zostały zaszyte i zamaskowane skórą w odpowiednim kolorze. Nie jest to maskowanie idealne – takim była by całkowita wymian tylników, a to oznaczałoby już rozpruwanie i ponowne zszywanie butów – czyli czasochłonne i kosztogenne czynności. Wtedy faktycznie koszt naprawy przekroczyłby wartość nowej pary butów. Jest jednak na tyle dobrze wykonana, że nie razi i nie psuje odbioru całości. W Perfectcare wymieniono również zelówkę i obcasy. Być może buty stały się po tym nieco bardziej sztywne, jednak nie w stopniu, który określiłbym jako powodujący dyskomfort. “Florki” wracają do regularnej eksploatacji!

Naprawa obuwia – podsumowanie

Czy naprawa spełniła moje oczekiwania? Tak. Buty jak były wygodne tak zostały. Wrażenie nieco większej sztywności może być jedynie moim wymysłem – aby zweryfikować je w 100% musiałbym mieć ‘klon’ moich butów sprzed naprawy i po naprawie jednocześnie i móc porównać stan faktyczny z wyobrażeniami. Jeśli nawet jednak moje odczucia są słuszne, to zwiększona sztywność nie powoduje dla mnie odczucia dyskomfortu. Musi to być więc bardzo niewielka różnica, jeśli w ogóle występująca. Poza tym, buty wróciły do mnie nie dość, że naprawione, to jeszcze ładnie odświeżone. O bardzo dobrym kontakcie wspominałem już wcześniej.

No koniec dodam tylko dla porządku, że kiedy zlecałem naprawę (i aż do jej zakończenia) nie było mowy o żadnym blogu, recenzjach itp. Jest to więc opis najbardziej standardowej naprawy, a ja z racji pisania o tym nie czerpię żadnych finansowych korzyści. I z czystym sumieniem mogę polecić opisywaną usługę każdemu, kto potrzebuje naprawy torby lub obuwia!

One Reply to “Naprawa obuwia – recenzja”

Dodaj komentarz